Praca na Uniwersytecie to służba ludziom i nauce

Serdecznie zapraszamy do lektury rozmowy z prof. dr hab. Elżbietą Skrzypek z Wydziału Ekonomicznego. Materiał pierwotnie ukazał się jako drugi odcinek cyklu podcastów „Słuchając historii” realizowanych przez zespół Centrum Prasowego UMCS.

Fot. Bartosz Proll

Informacje na Pani temat zamieszczone w internecie mówią m.in. o tym, że urodziła się Pani w Pysznicy, ukończyła Liceum Ekonomiczne w Rzeszowie, a następnie studia na Akademii Ekonomicznej w Krakowie. W którym momencie i w jakich okolicznościach na Pani drodze stanął UMCS?

Takim kierunkiem, który cieszył się popularnością wśród absolwentów Liceum Ekonomicznego w Rzeszowie, był Kraków. Podjęłam więc próbę przygody z tamtejszą Akademią Ekonomiczną (obecnie to Uniwersytet Ekonomiczny), gdzie odnalazłam się jako ekonomistka. Zaczęłam tam również pracować społecznie i naukowo, ponieważ od pierwszego roku prowadziłam koło naukowe. Studia ukończyłam w 1975 r. z wyróżnieniem.

Przez cały okres studiów byłam związana z organizacją AIESEC, co umożliwiło mi wyjazd po ich zakończeniu na staż do Niemiec, do Mannheim. Po powrocie postanowiłam, że wyjadę do Lublina, gdzie studia kończył mój narzeczony, później mąż. Tak też zrobiłam. Podjęłam wówczas pracę w Oddziale Polskiej Akademii Nauk w Bytomiu, na Politechnice Lubelskiej powstała Pracownia dla potrzeb Lubelskiego Zagłębia Węglowego, ponieważ wtedy prężnie rozwijała się Bogdanka.Tam pracowałam jako asystent, później starszy asystent, a w międzyczasie wyszłam za mąż i urodziłam dwóch synów (1978 i 1979 r.). Postanowiłam poświęcić się opiece nad nimi i przez kilka lat przebywałam na urlopie. Po jego zakończeniu, czyli w roku 1982, musiałam zmienić pracę, bo Oddział PAN zakończył współpracę z Politechniką. Wtedy właśnie zostałam przyjęta do Katedry Ekonomii Politycznej UMCS. Będąc na Uniwersytecie, rozpoczęłam przygotowania do napisania pracy doktorskiej. Obroniłam ją w 1986 r., w 1992 r. habilitowałam się, w 1994 r. otrzymałam stanowisko profesora nadzwyczajnego, a w 2001 r. tytuł profesora nauk ekonomicznych.

Można powiedzieć, że przeszła Pani na UMCS wszystkie szczeble kariery naukowej. Jak Pani wspomina ten czas? Mam tutaj na myśli oczywiście rozwój naukowo-badawczy i dydaktyczny.

Moje zainteresowania naukowe najpierw dotyczyły szeroko rozumianej problematyki cen i postępu technicznego, a to za sprawą śp. prof. Krystyny Cholewickiej-Goździk, która włączyła mnie do swojego zespołu badawczego. Rozprawę doktorską pisałam na temat różnicowania cen węgla kamiennego jako narzędzia optymalizacji zasobów w gospodarce narodowej (praca opublikowana). Jeśli chodzi o habilitację, to skupiłam się na skuteczności ekonomicznych stymulatorów jakości wyrobów rynkowych w gospodarce. Natomiast później zajmowałam się jakością w gospodarce w ujęciu mikro- i makroekonomicznym, zarządzaniem wiedzą i kapitałem intelektualnym oraz problematyką dojrzałości organizacyjnej.

Kierowałam wieloma grantami, zajmowałam się również kształceniem kadr, wypromowałam m.in. 23 doktorów, w tej chwili jeszcze troje młodych naukowców pisze prace doktorskie pod moją opieką.

Za tym rozwojem naukowym szły również w parze różnego rodzaju funkcje, które pełniła Pani na Uczelni. Była Pani m.in. zastępcą dyrektora Instytutu Ekonomii, kierownikiem Zakładu Organizacji Zarządzania, Zakładu Ekonomiki Jakości, Katedry Zarządzania Jakością i Wiedzą. Dwukrotnie była też Pani prodziekanem Wydziału Ekonomicznego, następnie prorektorem i dziekanem. Jak w tamtych czasach funkcjonował Uniwersytet?

Problemy, które pojawiły się wówczas w gospodarce i szkolnictwie, związane z szeroko rozumianą restrukturyzacją, wymagały wprowadzenia pewnych zmian, np. w kwestii podejścia do studiowania. Stąd zamiana pięcioletnich jednolitych studiów magisterskich na studia I i II stopnia. To rozwiązanie miało oczywiście swoje wady i zalety. Do tego doszły studia III stopnia.

Kiedy zostałam powołana na stanowisko dziekana,jednym z moich głównych zadań było opracowanie strategii Wydziału. Miała ona 12 punktów, obrazujących przedsięwzięcia. Wiele z nich udało nam się zrealizować. Wtedy była piąta kategoria finansowania Wydziału. Zależało nam na doprowadzeniu chociaż do trzeciej kategorii. I tak też się stało. Oczywiście wiązało się to ze wzmożoną pracą, jeśli chodzi o doktoraty, habilitacje i tytuły profesorskie oraz poprawę jakości badań i publikacji. 

Staraliśmy się również o uzyskanie praw do doktoryzowania z nauk o zarządzaniu. To była bardzo ważna kwestia. W mojej kadencji zapoczątkowaliśmy ten proces, ale do końca doprowadził go kolejny dziekan.

Jest Pani inicjatorką i organizatorką kierunku finanse i rachunkowość na naszej Uczelni. Dlaczego chciała Pani, aby ten kierunek powstał?

Jeżeli chodzi o kierunek finanse i rachunkowość, to decyzja o jego utworzeniu była odpowiedzią na zapotrzebowanie rynku. Zainteresowanie takim kształceniem biło rekordy popularności. Wobec tego uznaliśmy,że na Wydziale Ekonomicznym obok ekonomii i zarządzania należy stworzyć FiR. Senat UMCS poparł nasze starania, więc zwróciliśmy się do Ministerstwa o wyrażenie zgody na uruchomienie kierunku, który do dziś cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem. To był strzał w dziesiątkę.

Zarówno kadra, jak i wymagania, jakie są stawianena FiR, doprowadziły do tego, że w wyniku akredytacji uzyskaliśmy certyfikat jakości kształcenia z wyróżnieniem.To się bardzo rzadko zdarza. W 2017 r. podczas rekrutacji o 1 miejsce walczyło 5 osób. Zainteresowanie studiowaniem na tym kierunku nadal jest bardzo duże. Wynika ono z faktu, że programy kształcenia, które tworzymy, są przystosowane do potrzeb praktyki i obejmują np. funkcjonowanie instytucji finansowych i banków, analizę zjawisk i sytuacji ekonomiczno-finansowej. Studenci mają szanse na pracę w instytucjach finansowych, biurach rachunkowych, bankach, administracji publicznej itp. Co ważne, FiR w 2023 r. uzyskał akredytację CIMA, dzięki temu znaleźliśmy się w gronie najbardziej liczących się uniwersytetów na arenie międzynarodowej. Świadczy to o tym, że wciąż dostarczamy doskonałą wiedzę w zakresie finansów i rachunkowości. To wielki sukces.

Porozmawiajmy teraz o czasach, gdy pełniła Pani funkcję prorektora ds. studenckich na UMCS w ekipie prof. Mariana Harasimiuka w latach 1999–2002. Jak wyglądała Pani praca na Uczelni w tak ważnej roli? Z jakimi wyzwaniami wówczas mierzył się Uniwersytet?

Powołanie do ekipy rektorskiej było dla mnie absolutnym zaskoczeniem, dlatego że wcześniej nie spotkałam się ani razu w tej sprawie ze studentami. Nie było żadnej reklamy mojej osoby.

Po prostu pewnego dnia do mojego pokoju przyszedł rektor Harasimiuk i powiedział, że studenci chcą, abym była prorektorem do spraw studenckich. Stwierdziłam więc, że skoro taka jest ich wola, to podejmę się tej roli,chociaż miałam pewne obawy. Tym bardziej że jeśli chodzio panie prorektor, to nie było tutaj wielkiej tradycji, ponieważ od samego początku istnienia Uniwersytetu funkcje rektorskie i prorektorskie pełnili mężczyźni.

Tak w wielkim skrócie – zajmowałam się m.in. obsługą studiów i współpracą z działami toku studiów, dziekanatami, stypendiami, programami studiów, dyplomowaniem, wyjazdami zagranicznymi studentów, pomocą materialną, kołami naukowymi, sprawami związanymi z Zespołem Tańca Ludowego, Chórem Akademickim i Chatką Żaka (gdy byłam prorektorem doszło do zmiany dyrektora tej jednostki i zasad jej funkcjonowania). Uczestniczyłam w pracach Senatu UMCS, regularnie wyjeżdżałam też na posiedzenia UKA, czyli Uniwersyteckiej Komisji Akredytacyjnej, bo prorektorzy byli jednocześnie reprezentantami uczelni w tym gremium. Akredytowaliśmy wtedy, o ile dobrze pamiętam, 17 uniwersytetów. Wyjazdy odbywały się co najmniej raz w miesiącu.

Ten czas, kiedy byłam prorektorem, wspominam bardzo dobrze, mimo iż był niezwykle pracowity, współpraca z całą ekipą rektorską układała się świetnie, z Samorządem Studenckim również.

A jak realnie wyglądała Pani współpraca ze studentami? Wiem, że prowadziła Pani m.in. Studenckie Koło Naukowe Zarządzania Jakością i Wiedzą. Warto także zaznaczyć, że aż trzykrotnie została Pani wybrana przez studentów najlepszym dydaktykiem roku.

Takie wyróżnienia idą w parze z odpowiednim podejściem do młodzieży. Trzeba mieć czas dla młodych ludzi, nie okazywać zniecierpliwienia, umieć słuchać i zdobyć ich zaufanie. To jest 90 proc. sukcesu, jeżeli chodzi o kwestie wychowawcze i dydaktyczne. Młodzież musi mieć świadomość, że przyszła na Uczelnię po to, żeby nauczyć się myśleć i wykorzystać wszystkie szanse, jakie Uniwersytet stwarza.

Na tym w głównej mierze opierała się moja współpraca ze studentami – poświęcałam im czas i starałam się wskazać odpowiedni kierunek. Udało mi się to zrobić, szczególnie w przypadku studentów, którzy mieli jednolity tok studiów. To były osoby, które stosunkowo wcześnie zaangażowały się w działalność kół naukowych, a potem swoje zainteresowania rozwijały również podczas seminarów. Myślę, że moje Koło było kuźnią kadr – jego szefowie i członkowie są teraz w większości pracownikami naukowymi. Tutaj zdobywali pierwsze doświadczenia w obszarze organizacji i zarządzania. Organizowali m.in. ogólnopolskie konferencje, a co więcej – musieli uczyć się zdobyć na nie środki (sponsorów). Włączałam studentów również w przygotowywanie naszych konferencji katedralnych o zasięgu międzynarodowym (było ich 22), rokrocznie odbywały się w Kazimierzu Dolnym i skupiały 200–300 osób (naukowców, praktyków, studentów i doktorantów) z kraju i z zagranicy.

W ramach jubileuszowych obchodów 80-lecia UMCS w październiku zaplanowano Kongres Marii Curie pn. „Innowacja jest kobietą”. Jaka, Pani zdaniem, jest rola kobiet na Uniwersytecie i jak ona zmieniła się na przestrzeni lat?

Ta rola wzrasta nie tylko na Uniwersytecie, ale także w strukturach rządowych, administracji, przedsiębiorstwach, strukturach zarządczych spółek, wojsku itp. Przyszedł czas, w którym kobiety mają więcej do powiedzenia. Cieszę się, bo na to zasługują – są aktywne, pracowite, konsekwentne w działaniu, wymagają odsiebie i innych, odpowiednio zarządzają czasem. Uzyskują stopnie i tytuły naukowe, kształcą nowe kadry.

Kobiety pracujące na Uniwersytecie potrafią połączyć trudną i wymagającą pracę zawodową z dbałością o ciepło domowego ogniska. Nie jest to łatwe, ale da się to pogodzić. Tu bardzo ważne jest wsparcie rodziny, ja je miałam ze strony mojego śp. męża Henryka oraz synów Tomasza i Adama. Kobiety dużo wymagają nie tylko od studentów i współpracowników, ale przede wszystkim od siebie.

Reasumując, przywołam pewną historię. W 2000 r. jako prorektor UMCS (wraz z prorektorem prof. Janem Pomorskim) uczestniczyłam w Rzymie w spotkaniu rektorów uczelni z całego świata z Ojcem Świętym, który zwrócił się także do kobiet. Nie było wówczas we władzach Uczelni za dużo kobiet, na spotkaniu byłam jedyną w „todze”, większość stanowili mężczyźni. Papież powiedział, że XXI w. będzie wiekiem kobiet albo wcale go nie będzie. Od tego czasu minęły 23 lata. Kobiety we współczesnym świecie odgrywają bardzo ważną i coraz większą rolę, przede wszystkim podejmują te same wyzwania, które kiedyś spoczywały wyłącznie na barkach mężczyzn i realizują je z powodzeniem.

Ostatnie pytanie. Czego chciałaby Pani życzyć Uniwersytetowi w roku jego jubileuszu?

Żeby się rozwijał w dotychczasowym albo jeszcze szybszym tempie; żeby był płaszczyzną, gdzie badania naukowe, dydaktyka i wychowanie będą ze sobą mocno związane i żeby dobra renoma naszej Uczelni ciągle wzrastała.

Życzę zdrowia, zadowolenia, sukcesów, dobrych grantów i przede wszystkim chęci do pracy, bo chcieć, to móc. Życzę Państwu, abyście byli dumni, mówię tu do studentów, z tego, że los umożliwił Wam podróż przez życie z Uniwersytetem Marii Curie Skłodowskiej, z Alma Mater, która jest matką żywicielką. Pamiętajcie, że to czas najpiękniejszy w życiu, który się nigdy nie powtórzy, dlatego nie można go zmarnować i trzeba wykorzystać na tyle, na ile jest to tylko możliwe. Zachęcam Was do uczenia się języków, pracy w kołach naukowych, w różnego rodzaju organizacjach, do wyjazdów zagranicznych – nie bójcie się, że może nieznacie perfekcyjnie języka. Pracujcie wytrwale, byście stawali się ludźmi coraz bardziej dojrzałymi. Bądźcie dla siebie życzliwi, bo miarą dobroci człowieka jest to, ile przekazuje jej innym.

Cieszę się, że dane mi było przepracować prawie pół wieku na UMCS. Miałam okazję poznać tu wielu wspaniałych ludzi i przekazać tyle dobra, ile mogłam. Moim życiowym celem było służenie nie tylko Uniwersytetowi, ale także ludziom i przede wszystkim nauce, o czym świadczy chociażby prawie 680 prac, które opublikowałam, i ponad 100 książek (autorskich i pod redakcją). To jest coś, co po mnie pozostanie. Ale czas ucieka, więc trzeba dbać o dorobek naukowy, powiększać go dla dobra Uczelni i nauki oraz kształcić młode pokolenie, bo bez niego nie ma przyszłości.

Rozmawiała Aneta Adamska

    Aktualności

    Data dodania
    10 kwietnia 2024